przełącz na wersję dla niedowidzących
Kliknij aby zobaczyć czytania na dzisiejszy dzień
Tu jesteś » Aktualności

Aktualności

Nasza droga do Pałacu prezydenckiego.

18 IV 2010 r.

Sobota, kilka minut przed godz. 10 – informacja o rozbiciu się prezydenckiego samolotu.
Wtorek wieczór spotkanie przy telewizorze i pomysł – jedziemy. Rozpoczęło się przygotowanie i załatwianie formalności.
Czwartek godz. 19:07 wyjazd pociągu do Warszawy – jedziemy: Mateusz Bachryj, Paweł i Tomasz Bujak, Łukasz Wojtecki, ks. Sławomir Krawczyk i ja. Kilka godzin podróży i jeszcze w czwartek jesteśmy w Warszawie, skromny posiłek i wybieramy się pod Pałac Prezydenta. Cisza, refleksja i zaduma, choć dochodzi północ miasto żyje pełnią, po kilkunastu minutach jesteśmy pod pałacem. Tysiące zniczy, masa kwiatów i rzesza ludzi; stoją; modlą się, rozmyślają. Kilka minut i wyruszamy Krakowskim Przedmieściem w stronę archikatedry św. Jana Chrzciciela. Przeszliśmy kilkanaście metrów i już.., tu już zaczyna się kolejka ludzi zmierzających do pałacu. Trzeba stać.
- Proszę księdza jak będziemy po drugiej stronie ulicy, tam gdzie ludzie zmierzają już w przeciwnym kierunku czyli w stronę rezydencji prezydenta będzie dobrze.
Mijają trzy godziny i już jesteśmy przy kolumnie Zygmunta, potem jeszcze godzina, może półtorej i jesteśmy po drugiej stronie, przy drzwiach do św. Anny. Zdaje się że już będzie lepiej, już będzie ubywać, a tu mijają kolejne minuty, kolejne godziny, robi się coraz większy tłok, każdy chce być jak najbliżej, każdy stara się postawić jeden krok dalej. Niestety trzeba czekać! Po przeszło ośmiu godzinach stajemy przed rzędem harcerzy i komenda: „proszę pierwszy rząd do przodu ustawić się parami”. Teraz jest już lepiej jeszcze troszkę, kilkadziesiąt minut, jednak zmęczenie, nieprzespana noc, ból nóg i inne potrzeby dają się we znaki, kolejny kryzys, trzeba go przezwyciężyć. A potem, potem…
Jesteśmy już na podwórzu przed pałacem prezydenckim, wchodzimy do środka po czerwonym dywanie, w holu wystawa zdjęć kilkunastu osób – związanych z tym domem, związanych z głową państwa. Kolejny hol a tu już kilkanaście trumien z osobami którzy w tym domu pracowali, którzy mieszkańcom tego domu służyli, cisza…
Dalej po schodach na piętro, dalej po czerwonym dywanie, pierwsza sala piękna ale wysmukła i bez przepychu, oczy jednak zwrócone do wnętrza kolejnej pałacowej izby. Warta i dwie skromne trumny przykryte flagami z symbolami państwowymi. Jesteśmy w środku, przyklęknąć… Wieczny odpoczynek… potem jeszcze raz przy drugiej trumnie, i schodami na dół. Ponad dziewięć godzin czekania, stania w tłumie i ścisku a kilka minut w środku…, potem..
- Proszę księdza warto było, warto.


Dziękuję tym którzy wraz ze mną udali się na tę pielgrzymkę, DZIĘKUJĘ!

ks. K.R.